Późnym wieczorem, 09 maja, zbieramy się przed szkołą, przybywają niektórzy nauczyciele, rodzice i pani wicedyrektor. Jednak nie wchodzimy do gabinetów, lecz do busów i wesoło machając rodzicom i pani Brączkowskiej ruszamy na trzy tygodnie do Włoch. Podekscytowani, zasypiamy późno.
Rankiem mijamy niemieckie landy i rozpoczynamy przeprawę przez Alpy. Zafascynowani pejzażem wysokogórskim, na postojach podziwiamy piękno pułapu Europy. Czynią to nawet tak zaawansowani „alpiniści”, jak panowie poniżej.
Wkrótce jednak aura się zmienia i malownicze góry stają się ponure i groźne.
Z jednej strony ciemne obłoki niosą rzęsisty deszcz, tymczasem z innej strony słońce rozświetla swoimi promieniami ośnieżone stoki, których biel dziwnie kontrastuje z soczystą zielenią położonych niżej łąk i lasów. Kilka kilometrów dalej Alpy zaskakują nas – ponownie świeci słońce, a podróżnych ogrzewa ciepło wiosennych promieni słonecznych.
Zbliża się wieczór, gdy zatrzymujemy się przed hotelem Cirene. Zmęczeni podróżą odnajdujemy swoje pokoje, a po smacznej, choć oryginalnej dla nas kolacji – udajemy się na spoczynek.
W poniedziałkowy ranek wita nas pogoda, której w Polsce nie powstydziłoby się lato; zatem zaraz po śniadaniu udajemy się na patio, gdzie spotykamy się z panią Katarzyną Gawronek, która pokaże nam – jak się później okazało – w sposób niezwykle interesujący to, co stanowi kwintesencję Rimini – współczesne instytucje zatopione w budowlach pamiętających czasy głębokiego antyku.
Przemieszczamy się na Plac Trzech Męczenników, stanowiący istotny punkt orientacyjny. Tu poznajemy przykry powód, dla którego tak nazwano to miejsce. Na planie widzimy, jak niewielkie to było miasto w zamierzchłych czasach, wkrótce jednak ze zdumieniem napotykamy mistrzostwo rzymskiej inżynierii – podgrzewaną podłogę sprzed… dwu tysięcy lat, zdobiącą dom zamożnego mieszczanina. Nieopodal dostrzegamy panią śpiewającą zarobkowo, aby wesprzeć współczesnych męczenników – ofiary agresji na Ukrainie. Przechodząc do biura, mijamy zegar pokazujący nam w wielu aspektach upływ czasu, nieco dalej – już na Corso d’ Augusto natknęliśmy się na oryginalną fontannę della Pigna.
Nasza przewodniczka na tym nie poprzestaje; wchodzimy do kościoła Tempio Maletastiano – renesansowej budowli wzniesionej na średniowiecznej konstrukcji. Tu możemy dotknąć niemal na żywo tego, co dotychczas widzieliśmy tylko w podręczniku. Na ścianach prawdziwe, a nie papierowe freski Pierra della Francesca, na ołtarzu krucyfiks Giotta di Bondone. To wszystko naprawdę – nasze podręczniki po prostu się zmaterializowały.
Nieopodal kolejny „antyk” – najstarsza biblioteka, stworzona z funduszy zamożnego prawnika Alessandro Gambalunga. Nie wszyscy spieszą w tę stronę, za to polonista pomknął tam jak sarna.
Na chwilę przenosimy się do świata sprzed pół tysiąca lat. Obserwujemy w jak w tym antycznym pejzażu muzułmańskie małżeństwo mija pomnik papieża, którego rzeźbiarz nigdy nie widział na oczy.
W południe stajemy pod łukiem tryumfalnym – wprawdzie nie dla nas, tylko dla Oktawiana Augusta, ale… jego już nie ma, a my tu jesteśmy! Nasi koledzy nie uwierzą, że tu dotarliśmy, dlatego nasz pobyt w tym miejscu dokumentujemy fotografią.
Stamtąd przechodzimy na most Tyberiusza (niedawno obchodził dwutysięczne urodziny!), skąd obserwujemy dawną dzielnicę rybacką.
Pełni świeżych wrażeń przenosimy się do przyjemnych, chłodnych pomieszczeń biura SISTEMA TURISMO, w których jutro niektórzy zaczynają pracę. Nieco już znużeni upałem, czujemy się tutaj świeżo, toteż informacje pani Kasi Gawronek przyjmujemy równie chętnie jak deser lodowy z jednej z najlepszych lodziarni we Włoszech. Niebawem wracamy do hotelu na obiad, ponieważ niektórzy już dziś umówieni są z pracodawcami.
Za nami bardzo intensywne przedpołudnie i naprawdę nie da się tu wszystkiego opowiedzieć szczegółowo. Przemilczamy skomplikowane tajemnice alkowy niektórych bohaterów, ponieważ… nie nadają się do publikacji, pomijamy okoliczności, które spowodowały, że fontanna zmieniła kształt, do własnej wiedzy pozostawiamy symbole odkrywane nam na zwiedzanych obiektach, we własnym sercu pozostawiamy też.. miasto Rimini!
Artykuł: Opiekun grupy Ryszard Szydełko